Aktualizejszyn niniejszyn

Rok minął od mojego ostatniego postu. Zatrważająco długo. Wiele się zmieniło, w zasadzie WSZYSTKO! Już czuję, że palce zdrętwiały od niepisania.

Zmieniając szatę, lub inaczej, updaterując desing bloga, wpadł mi w oko post pochwalny naszego kota Jokusi. Teraz muszę stwierdzić, że Jokusia okazała się niezwykłą Jokulą, której raz jedyny udało się marcowanie, zostawia mnóstwo sierści na fotelu, ślady na sofie i brudną ścianę przy oknie w kuchni, przez które wskakuje w porze karmienia. Jak żyć z kociakami pod jednym dachem, innym razem :)

Nie pochwaliłam się piesełem, który dołączył do nas w kwietniu już ubiegłego roku. Teraz jesteśmy jej prawdziwą sforą. Pieseł - Luna (o niej też innym razem) to fenomen pod każdym względem!

A teraz najważniejsza aktualizacja, powód mojej nieobecności i zarastania bloga chaszczami.
Proszę Państwa oto bobas!
Tak, teraz możemy już się nazywać wielodzietną (według polskiej nomenklatury) rodziną. Jeden więcej do układania i użerania się.

Przedstawiam Państwu Jerrego (nie, to nie jest jego imię), cycucha nad cycuchy, łamacza kobiecych serc, wywoływacza ochów i achów, pogromcę rutyny i nudy, przeszkadzacza w sprzątaniu, praniu, gotowaniu - ale to nic.
Dzięki niemu mam co zrobić z rękoma, kiedy nie wiem co z nimi zrobić. I zasłonić brzuch pociążowy motając go w chuście. Wyjść wcześniej z nudnego spotkania albo w ogóle na nie nie pójść. Mam pretekst do nieodbierania telefonów, odpisywania z opóźnieniem, zapominania o wszystkim i spóźniania się gdzie popadnie. To niezastąpiony towarzysz dnia, który przypomniał mi to, o czym zdążyłam już zapomnieć

Nie ważne, że gary są nie umyte i że sierści tona na schodach...

Ty patrz na mnie i się uśmiechaj i mów do mnie farmazony, ja tu będę się śmiał i cię kochał, bo ciągle przy mnie jesteś.














Komentarze

  1. Gratulacje, Basiu! Oczywiście o dzieciątku już dawno słyszałam od mamy, ale miło zobaczyć na własne oczy (choćby za pośrednictwem bloga) nowego członka szeroko pojętej rodziny. Pewnie były Wasze zdjęcia na facebooku, ale fb to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Agnieszko, pewnie kilka zdjęć znalazło się na facebooku ale i nie za wiele :) Jeremiasz jest coraz większy i coraz fajniejszy więc tych zdjęć musiałoby być całe mnóstwo. Mam nadzieję, że uda nam się kiedyś spotkać w rzeczywistości :)
      Pozdrawiam gorąco

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o kotku Kogutku i nieszczęśliwym ptaszku

Trudne decyzje, jak się z nimi uporać

Pierwsze spotkanie sześciolatka ze norweską szkołą.